Leonard Cohen >> Lady Midnight

Nocna Pani

 

Poszedłem raz sam tam, gdzie był wielki tłok.
Szukałem tam tej, która ma w sobie mrok.
Znalazłem ją, lecz ona już miała dość.
O Pani - prosiłem - tylko ty mnie rozwiniesz.
Lecz odparła z pogardą: - Jesteś trup i nie wrócisz już stąd.

Tak jak wielu już tu, spór z nią wiodłem całą noc:
- Cokolwiek byś mi dała, nie będę miał dość.
Więc skinęła, bym wstał, bo klęczałem już tam.
- Nie odmieni nikt losu. Mnie przechytrzyć nie sposób.
Wygraj ze mną lub przegraj. Bo to wszak ciemność dana jest nam.

- Nocna Pani - krzyknąłem - ty starzejesz się już!
ZjadajÄ… ciÄ™ gwiazdy, wiatr przewiewa na wskroÅ›.
Powiedziała - Nie płaczmy, kogóż to obchodzi ból.
Więc odszedłem w poranek, w najsłodszy poranek,
słysząc pani mej wołanie: Wygrałeś, wygrałeś, panie mój!